Życie Pi
„Japoński
frachtowiec Cimcum pływający pod banderą panamską zatonął 2
lipca 1977 roku na Pacyfiku, cztery dni rejsu od Manili. Jestem w
szalupie. Nazywam się Pi Patel. Mam trochę żywności, trochę
wody, ale problem stanowi tygrys bengalski. Proszę powiadomić
rodzinę w Winnipeg, w Kanadzie. Będę wdzięczny za wszelką pomoc.
Dziękuję.”
O
„Życiu Pi” Yanna Martela zrobiło się głośno w roku 2012,
kiedy to w reżyserii Anga Lee ukazała się, nagrodzona rok później
czterema Oscarami, ekranizacja powieści o tym samym tytule.
Przyznam
szczerze, że sama usłyszałam o tej książce właśnie wtedy.
„Kiedyś” po nią sięgnę – myślałam - a potem obejrzę film. Udało mi się to dopiero teraz. Żałuję, że tak późno!
„Kiedyś” po nią sięgnę – myślałam - a potem obejrzę film. Udało mi się to dopiero teraz. Żałuję, że tak późno!
Popatrzcie
przez chwilę na okładkę. To właśnie ona przyciągnęła moją
uwagę, stojąc na sklepowej półce. Ciepłe kolory i bezpośrednie,
wyzywające spojrzenie tygrysa. Czy ono trochę nie prowokuje? „No
dalej, sięgnij po tę książkę”. Sięgnęłam. Czy było warto?
„ -
Znam historię, pod której wpływem uwierzy pan w Boga. Opuściłem
rękę, ale byłem podejrzliwy. Czyżby pukał do moich drzwi świadek
Jehowy?”
Yann
Martel stworzył powieść reportażową. Iluzję relacji o
charakterze dokumentalnym kreuje już na samym początku. W rozdziale
„Od autora” poprzedzającym całą historię zdradza parę faktów
ze swojego życia i jak powstało „Życie Pi”. Dodatkowo, co
poniektóre rozdziały, pisane kursywą, stanowią relację samego
autora książki ze spotkań z głównym bohaterem powieści –
Piscinem Molitorem Patelem, podczas których zgłębia on jego
historię i przybliża nam jego reakcje. Wykluczając te rozdziały,
cała powieść prowadzona jest narracją pierwszoosobową.
„Wydawało
mi się naturale, że historia pana Patela powinna być opowiedziana
przede wszystkim w pierwszej osobie – jego głosem i z jego punktu
widzenia”
Dzięki
zabiegom autora, opowieść z absurdalną z pozoru fabułą, jest dla
nas wiarygodna, a jeszcze prawdziwszy jest dla nas sam bohater.
Tytułowe
„Życie Pi” przedstawione zostało w trzech częściach.
Pierwsza
przybliża nam dzieciństwo hinduskiego bohatera i jego obecne życie.
Znajdziemy tu odpowiedzi na pytanie dlaczego używa on tak
matematycznego przydomka, jak stał się wyznawcą aż 3 religii,
jakie są jego zainteresowania i jak potoczyło się jego życie po
tym co przeżył.
„Im
niżej człowiek upada, tym wyżej wznosi się duchem”
Druga,
lwia część książki, traktuje o 227 dniach, które Piscine
przeżył jako rozbitek wraz z tygrysem bengalskim – Richardem
Parkerem - na Oceanie Spokojnym.
Język,
którym posługuje się autor jest niezwykle bogaty. Pełno w nim
metafor, porównań, niebanalnego słownictwa.
To,
co zdecydowanie rzuca się w oczy, to szczegółowość. W tym
przypadku ostrzegam tych, którzy nie przepadają za wyczerpującymi
opisami – w książce jest ich mnóstwo. Śmiem twierdzić, że
nawet jeśli nigdy w życiu nie żeglowaliście, po przeczytaniu tej
książki wiedzielibyście jak to robić. To wszystko dzięki
detalom. Dokładność dotyczy tu zarówno scen lekkich i
przyjemnych, jak i tych brutalnych, wręcz drastycznych. Nieraz
potowarzyszy Wam zachwyt i nie raz poczujecie niesmak. Gwarantuję!
Jeśli
zadajecie sobie pytanie „Czy opowieść, której akcja toczy się
cały czas na Pacyfiku, nie będzie nudna?” od razu odpowiem, że
nie. Ta historia Was zaskoczy.
W
trzeciej i ostatniej części utworu cała opowieść zmienia swoje
znaczenie. Poznajemy treść taśm i raportu sporządzonego na ich
podstawie, o losach frachtowca Cimcum i Piscina Patela. Poznajemy
alternatywną wersję historii głównego bohatera i to od nas
zależy, w którą z nich uwierzymy. W którą z nich będziemy
chcieli wierzyć. Książka pozostawi nas z rozterką. W głębi
duszy będziemy wiedzieli, że tylko jedna wersja jest prawdziwa...
„Jeśli
wycierpiało się dużo w życiu, każda dodatkowa przykrość staje
się nie do zniesienia, choć jest jednocześnie błahostką”
Źle
oceniłam „Życie Pi” na samym początku. To nie jest lekka
opowieść, i nie chodzi tu bynajmniej o liczbę czterystu stron (w
końcu to nie tak dużo).
Nie
dajcie się zwieść elementom humorystycznym i przygodowym. To
książka o znacznie głębszym przesłaniu, pełna przemyśleń
zwieńczonych we wspaniałych cytatach. Fantastyczna alegoria.
Nawet
jeżeli widzieliście już film – przeczytajcie tę książkę.
Yann Martel stworzył coś niesamowitego. Powieści przyznano Nagrodę
Bookera, jednakże najlepszą nagrodą dla książki jest przecież
kolejny czytelnik, który sam oceni jej zawartość :)
Ocena:
10/10
Komentarze
Prześlij komentarz