Ględzenie o "Chłopcach"

Jakub Ćwiek - "Chłopcy"

       Fantasy i ta fantastyka są dla dzieci – powiedział kiedyś mój nauczyciel od historii, kiedy to zauważył, że moja koleżanka z klasy ma na ławce „Władcę pierścieni”. I o ile myślę, że akurat te sześć ksiąg Tolkiena jest chyba najbardziej przystępne dla dzieci (może nie najmłodszych), bo wszystko w nim przekazane jest prosto – dobro jest właściwe i zawsze wygrywa, a zło oczywiście nie ma prawa zwyciężyć, jest brzydkie i nawet nie myśl, żeby zrobić coś złego, bo Gandalf się Tobą zajmie, o tyle cykl „Chłopcy” naszego polskiego autora Jakuba Ćwieka niekoniecznie mógłby przypaść do gustu dzieciom. Chociaż przypaść, to może by przypadł (dzieci to dziwne teraz są… ja w zerówce bawiłam się lalkami, a mój 9 lat młodszy brat kiedyś po przyjściu z przedszkola zaczął mi tłumaczyć skąd się biorą dzieci, trochę mnie zamurowało, a trudno jest mnie zamurować). Ale do rzeczy! Chodzi mi o to, że fabuła i język użyty w tych książkach na pewno nie spodobałby się rodzicom tych młodszych czytelników.


      Zacznę od tego, że Jakub Ćwiek jest moim ulubionym polskim autorem. Musiałam wybrać jakiś jego cykl do przedstawienia i wybrałam „Chłopców”, bo mimo że lubię wszystkie jego książki, to ten podbił moje serduszko najbardziej! Żartowałam, ja nie mam serca. Cykl nie jest najnowszy w jego twórczości, książki wychodziły kolejno: Chłopcy (2012), Chłopcy 2: Bangarang (2013), Chłopcy 3: Zguba (2014) i Chłopcy 4: Największa z przygód (2015). A co, już na wstępie stwierdzam, że jest on warty polecenia. Polecam, chociaż w Internecie pojawiają się różne opinie. I komu tu wierzyć?

      Ja zaczęłam przygodę z Zagubionymi Chłopcami z motocyklowego gangu harleyowców w wieku 16 lat. Od razu wiedziałam, że to mój świat (i moje kredki), i  że nie pójdę spać, dopóki nie skończę książki. Ale weź może w końcu zacznij coś o tych książkach…
„Chłopcy” – cały cykl to współczesna interpretacja powieści „Piotruś Pan” J.M. Barriego. Z tym, że trochę dla dorosłych. Trochę bardzo (wcale tak nie myślę, tak mówią ;)). W „Chłopcach” występują… tytułowi chłopcy (ale jestem odkrywcza). Chłopcy ci jednak to tak naprawdę dorośli mężczyźni, oczywiście niedojrzali (to powinien być pleonazm: niedojrzały mężczyzna), którzy mieszkają w starym lunaparku z „mamą”, którą jest kto? Dzwoneczek! Wróżka, która musiała przybrać ludzką postać, żeby chronić małych chłopców. Istotnie, dowiadujemy się później, że kiedy zwiali z Nibylandii przed Piotrusiem, którego omamiła Wendy i zrobił się niedobry, to chłopcy: Kędzior, Milczek, Stalówka, Bliźniaki i Kruszyna byli dziećmi, takimi prawdziwymi. Kiedy jednak poznajemy ich w pierwszej części jako dorosłych, to w głowie im seks, alkohol, „lalunie” i inne „łanie” oraz oczywiście ich motocykle, które kochają nad życie, motocykl Kędziora ma nawet imię… Akcja książek jest umieszczona w Polsce.

      Kędzior to potężnie zbudowany mężczyzna o rudych włosach, który czasami jest takim grupowym błaznem i chyba zachowuje się najbardziej niedojrzale. U mnie uśmiech wywołują jego rozmowy z Milczkiem, który (jak samo imię wskazuje) nie mówi, tylko miga. Opis scen, kiedy się kłócą jest mistrzowski. Milczek to wysoki blondyn, który zawsze ma przy sobie nóż. Stalówka przedstawiony jest jako albinos, który często przesiaduje przy motocyklach, bez przerwy coś przy nich poprawiając. Bliźniaki uwielbiają robić żarty wszystkim wkoło i sobie nawzajem, a Kruszyna, o ironio to gentleman z nadwagą, który pomaga w pobliskim domu dziecka. Jest cichy i spokojny. Można się domyślić, że cała ta kompania razem wzięta tworzy niezłą mieszankę wybuchową. O czym niezaprzeczalnie możemy się przekonać przewracając kolejne kartki książki. Nieustannie ogarnąć swoich „synków” próbuje Dzwoneczek, która jest wulgarną, ale rozważną motocyklistką, ma krótkie włosy i nosi koszulkę z napisem „Lepiej we mnie uwierz, dziwko!”, często też pije piwo z lodówki, która stoi na ganku ich domu. Idealna! Ciekawą postacią jest też kot, który mieszka w lunaparku razem z Zagubionymi Chłopcami. To Pan Proper. Bardzo inteligentny i mądry, czasami wręcz wydaje się, że zaczarowany. Kojarzy mi się czasami trochę z Behemotem z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa. Kot ten potrafi dostać się do ludzkiego umysłu i zrobić z nim dziwne rzeczy... 


      Celem działania naszych bohaterów jest oczyszczanie świata z zombie, które nie wiadomo jak się pojawiają. Dowiadujemy się też, że Chłopcy handlują magicznym proszkiem, który umożliwia podróżowanie Skrótem. Okrzykiem gangu jest głośne: Bangarang!  Wszystkie książki złożone są z opowiadań, które na początku wydają się ze sobą niepowiązane, ale tak naprawdę się łączą. Po przeczytaniu wszystkich części wie się, że wszystkie wydarzenia, które zaistniały w ciągu całej historii są spójne, świetnie poukładane w sposób, żeby utrzymywać napięcie. Bohaterowie przeżywają najróżniejsze przygody, książki pełne są zwrotów akcji, co chwila pojawiają się nowi bohaterowie, w trzeciej części świat wszystkich chłopców wywraca się do góry nogami. Akcja jest dynamiczna, ciekawa i wciągająca. Ani na chwilę nie można się oderwać od tych opowieści. To jest właśnie mistrzostwo Ćwieka. Potrafi tak napisać książkę, że zawsze chcesz wiedzieć więcej: kto? jak? gdzie? kiedy? po co? I dlaczego już postanowił zakończyć tę serię?!

      Dobra, jak to ja, muszę się pozachwycać obrazkami, przecież mam 5 lat. Ilustracje są genialne! Ich autorami są Robert Adler, Iwo Strzelecki i Rafał Szłapa (zależy od części) Okładki? Bajeczne. I dodatkowo z taką wypukła fakturą. Ja akurat mam (co widać na zdjęciach) pierwszą część innego formatu niż pozostałe, ale to kaprys wydawcy, podejrzewam…. Teraz można kupić wszystkie razem i mają taką samą wielkość. To tylko ja mam całe życie pod górkę. Tak, razi mnie to na półce.

      Pierwsze trzy części cyklu są również wydane w audiobookach. Książki czyta Jacek Rozenek, więc jeżeli grałeś lub grałaś w „Wiedźmina”, to będzie ci się wydawało, że Geralt ci czyta. No można sobie wyobrazić coś lepszego? Można. Ja na przykład nie lubię czegoś takiego, bo psuje mi to światopogląd... I Jacek Rozenek to dla mnie tylko Geralt z Rivii ;D.

      Podsumowując, cykl warto przeczytać. A nie zajmuje to dużo czasu, bo książki pisane są prostym, czasami wręcz potocznym językiem. Słyszałam kiedyś opinie, że „Chłopcy” powinni być opatrzeni znaczkiem +18. Nieprawda (a już chciałam użyć innego słowa)! Właśnie dobrze, że bohaterowie przeklinają! W końcu to jest gang motocyklowy! Myślę, że czytelnicy się spodziewają, że nie będą oni używać poprawnej polszczyzny i zachwycać się kolorem tęczy, tylko będą rozmawiać jak przystało na facetów w skórzanych kombinezonach na motocyklach… Konkretnie, szczerze i prosto z mostu. A nie jakieś tam owijanie w bawełnę.

Dobra… Bangarang!

Komentarze